Teksty źródłowe do prezentacji:
1. Wchodząc na górę, Św. Franciszek sprawił – chcąc ugasić pragnienie wieśniaka, który mu towarzyszył, że cudownie wytrysnęło źródło.
„Franciszek postanowił pewnego dnia udać się do swojej pustelni, aby tam swobodniej oddać się kontemplacji. A ponieważ był bardzo słaby, pewien ubogi wieśniak zaofiarował mu swojego osła. Wieśniak sam szedł piechotą za mężem Bożym. Kiedy, zmęczony letnim upałem i długą. uciążliwą drogą, osłabł z wyczerpania i pragnienia, zaczął wołać Świętego i błagać, aby się nad nim zlitował. Mówił, że umrze, jeśli nie pokrzepi się dobrodziejstwem jakiegoś napoju.
Święty, który był zawsze litościwy dla cierpiących, bez zwłoki zsiadł z osła i, uklęknąwszy na ziemi, wyciągnął ręce ku niebu i nie przestawał się modlić, aż zrozumiał, że został wysłuchany. „Pospiesz się – rzekł do wieśniaka – a znajdziesz tam wodę żywą, którą Chrystus dla ciebie w tej godzinie w miłosierdziu swoim wyprowadził ze skały, abyś się napił” (Tomasz z Celano, „Żywot drugi św. Franciszka”, 46).
2. Opis stygmatyzacji Św. Franciszka (14 lub 15 września 1224 roku)
„W czasie swego pobytu w pustelni, która od miejsca położenia nazywana jest „Alwernią”, na dwa lata przed oddaniem swej duszy niebu, Franciszek ujrzał w widzeniu Bożym jakiegoś męża – jakoby Serafina, mającego sześć skrzydeł, uniesionego nad nim z rozłożonymi rękami i złączonymi stopami, i tak przybitego do krzyża. Dwa skrzydła wznosiły się ponad głową, dwa były rozpostarte do lotu, a dwa pozostałe okrywały całe ciało.

Jego ręce i nogi były przebite w środku gwoźdźmi. Główki gwoździ wystawały od strony wewnętrznej rąk i wierzchniej stóp, a końce – z przeciwnej strony. Znaki te na rękach były okrągłe od wewnątrz, na zewnątrz zaś podłużne i wyglądały jak końce gwoździ, utworzone jak gdyby z narośli ciała, stępione i zagięte. Na stopach wyciśnięte były podobne znaki wystających gwoździ. Także na prawym boku. jakby przebitym włócznią, widniała rana, z której często płynęła krew, tak że jego tunika i spodnie wielokroć zraszane były świętą krwią.
Gdy jeszcze żył ukrzyżowany sługa Pana Ukrzyżowanego, niewielu tylko zasłużyło, by oglądać tę ranę w boku. Szczęśliwy brat Eliasz, który mógł ją zobaczyć za życia Świętego. Ale nie mniej szczęśliwy Rufin, który jej dotykał własnymi rękami. Gdy bowiem jednego razu położył rękę na piersi świętego męża, aby zrobić mu masaż, ręka zsunęła mu się na prawy bok, co często się zdarza, i wówczas przypadkiem dotknął owej rany. Z powodu tego dotknięcia Franciszek poczuł wielki ból i odpychając rękę Rufina od siebie zawołał, by Pan mu przebaczył. Bardzo pilnie ukrywał rany przed obcymi, lecz także z wielką przezornością osłaniał przed przyjaciółmi, tak że nawet jego najbliżsi współbracia i najbardziej gorliwi naśladowcy przez długi czas nic nie wiedzieli o tym cudzie.
A chociaż sługa i przyjaciel Najwyższego widział się obdarzony tak wielkimi skarbami, jakby najcenniejszymi perłami, i ozdobiony chwałą i czcią bardziej niż ktokolwiek z ludzi, nie wynosił się jednak w sercu swoim, nie zabiegał, by się komuś przypodobać przez pragnienie próżnej chwały, lecz – by ludzka cześć nie odebrała mu udzielonej łaski jak umiał, wszelkimi sposobami starał się ją ukryć” (Tomasz z Celano, „Żywot pierwszy św. Franciszka” 94-95).
Opublikowano
poniedziałek, 23 marca, 2015
w Duchowość Franciszkańska, Materiały ze spotkań, Miejsca Franciszkańskie.
Możesz skomentować lub śledzić(trackback) ze swojej strony.
Napisz